kregu
Moderator
Dołączył: 07 Sty 2007
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Namysłów k/Opola
|
Wysłany: Czw 10:59, 05 Kwi 2007 Temat postu: Bliscy zamiast instruktora nauczą jeździć samochodem? |
|
|
Za kierownicą bez umiejętności i prawa jazdy, ale legalnie? Czemu nie. Zamiast doświadczonego instruktora nowego kierowcę może wyszkolić ojciec lub wujek
Projekt Ministerstwa Transportu może spowodować rewolucję w kursach na prawo jazdy. Jeśli wejdzie w życie, kursy nadal pozostaną obowiązkowe, ale kandydaci na kierowców będą też mogli wyjeżdżać na miasto prywatnymi samochodami, pod okiem krewnych. I - choć bez prawa jazdy - całkowicie legalnie.
Osoba towarzysząca nieopierzonemu kierowcy musi spełnić kilka warunków, ale nie są one zbyt trudne. Musi być naszą rodziną w drugim stopniu pokrewieństwa (rodzice, dziadkowie, rodzeństwo, ciotki, wujkowie). Mieć od 28 do 65 lat, prawo jazdy od siedmiu i własny samochód od co najmniej pięciu lat - przewiduje projekt ustawy złożonej w Sejmie. Kursant z takim krewnym powinien zgłosić się do wybranej szkoły jazdy, która ustali mu program (jazdy mają trwać od roku do dwóch lat), wyda zaświadczenie o "jeździe z osobą towarzyszącą" i minimum co dwa miesiące będzie kontrolować postępy. Samochód musi mieć dodatkowe wewnętrzne i zewnętrzne lusterka, łatwo dostępny dla pasażera hamulec ręczny pośrodku i zieloną nalepkę z "L" na przedniej i tylnej szybie. Nie będą mogli wyjeżdżać na autostrady i za granicę, w mieście dozwolona prędkość to 50 km/godz., poza miastem 80 km/godz. Za to uczyć się będą mogły już 16-latki.
- Taki system sprawdza się w Wielkiej Brytanii i USA. U nas i tak często rodzice uczą dzieci jeździć, więc lepiej, by robili to legalnie. Teraz młodzi kierowcy nie są obyci z samochodem, nowy system im to umożliwi - przekonuje Tomasz Piętka z Ministerstwa Transportu.
Większość kursantów też jest za, bo 30 godzin obowiązkowej jazdy na kursie to za mało, nawet by zdać egzamin - między egzaminem a kursem mijają nawet dwa-trzy miesiące, podczas których kandydaci muszą brać w ośrodkach dodatkowe lekcje, żeby nie zapomnieć tego, co już się nauczyli. A i tak egzaminu za pierwszym podejściem nie zdaje 65 proc. chętnych. Przed drugim i następnym egzaminem znów nabijają więc kabzę ośrodkom, płacąc za dodatkowe jazdy - po 30-40 zł za godzinę. - Ja wzięłam po kursie pięć jazd dodatkowych, a przed egzaminem jeszcze dwie. Pewnie, że wolałabym uczyć się jeździć z ojcem i nie płacić - mówi Magda Szablewska z Łodzi.
Co na to policja? - W krajach, gdzie kierowcy sa zdyscyplinowani, rewelacja. Ale martwię się, że w Polsce rodzice będą uczyć dzieci głównie omijania przepisów - zastanawia się Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki.
Szkoły jazdy już szykują haczyk: opłaty za nadzór nad jazdą z osobą towarzyszącą. Choć projekt ustawy nic o takich opłatach nie mówi, właściciele szkół zapowiadają, że nie będą przecież pracować za darmo. - Nadzór nad kursem realizowanym przez np. rodzica z dzieckiem wymaga dużo pracy i indywidualnego podejścia. Jeśli mam przygotować materiały i kontrolować postępy, to musi kosztować. Ile? Może 300-500 zł - zastanawia się pan Marcin Kulka z jednej z lubelskich szkół jazdy. - Wątpię, czy to się przyjmie. Koszty mogą odstraszyć chętnych - dodaje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|